Pani Daria z bliskimi wybrała się na wycieczkę do Międzybrodzia Bialskiego. Gdy szli w kierunku jeziora, dołączył do nich obcy piesek. Czworonóg z założoną obrożą był przyjaźnie nastawiony i radosny. Mimo próby odpędzenia go, psiak nie odpuszczał i z nowymi kompanami poszedł aż nad wodę, gdzie wszyscy dobrze się bawili.
W końcu trzeba było wracać. Tuż przed parkingiem przy sklepie Lewiatan (ul. Żywiecka) piesek odłączył się od grupy przyjaciół i poszedł w swoją stronę.
- Niestety nagle usłyszeliśmy potworny trzask i zobaczyliśmy pieska pod kołami czerwonego starego samochodu. Wypadki się zdarzają, ale kierowca nawet nie wyszedł z pojazdu, a mało tego, ciągnął psa pod kołami przez około 300 metrów, aż zniknął z pola widzenia. Nie zdążyliśmy spisać rejestracji, ale numer miejscowy -SZY. Pobiegliśmy do naszego samochodu i postanowiliśmy pojechać w tamtą stronę, gdzie znaleźliśmy tego właśnie psa na jezdni - relacjonuje Pani Daria.
Pies żył. Był cały połamany i we krwi, ale oddychał. Przyjaciele powiadomili służby. Na miejsce przyjechał także weterynarz, który zabrał czworonoga. Niestety w wyniku doznanych obrażeń, następnego ranka pies zdechł.
Zapytaliśmy policję o finał tej bulwersującej sprawy. Czy sprawca został zatrzymany? Czy sprawdzono monitoring z miejsca wypadku? Jaka kara przewidziana jest za takie zachowanie?
- Potwierdzamy przyjęcie takiego zgłoszenia. Trwają czynności w tej sprawie. Nie ma jeszcze ostatecznej kwalifikacji czynu, więc nie można określić przewidywanej kary - wyjaśnia asp. Mirosława Piątek z żywieckiej komendy.
Pani Daria opublikowała zdjęcia psa znad jeziora (czarny), gdyby właściciele szukali swojego pupila:
- Niestety nagle usłyszeliśmy potworny trzask i zobaczyliśmy pieska pod kołami czerwonego starego samochodu. Wypadki się zdarzają, ale kierowca nawet nie wyszedł z pojazdu, a mało tego, ciągnął psa pod kołami przez około 300 metrów, aż zniknął z pola widzenia. Nie zdążyliśmy spisać rejestracji, ale numer miejscowy -SZY. Pobiegliśmy do naszego samochodu i postanowiliśmy pojechać w tamtą stronę, gdzie znaleźliśmy tego właśnie psa na jezdni - relacjonuje Pani Daria.
Pies żył. Był cały połamany i we krwi, ale oddychał. Przyjaciele powiadomili służby. Na miejsce przyjechał także weterynarz, który zabrał czworonoga. Niestety w wyniku doznanych obrażeń, następnego ranka pies zdechł.
Zapytaliśmy policję o finał tej bulwersującej sprawy. Czy sprawca został zatrzymany? Czy sprawdzono monitoring z miejsca wypadku? Jaka kara przewidziana jest za takie zachowanie?
- Potwierdzamy przyjęcie takiego zgłoszenia. Trwają czynności w tej sprawie. Nie ma jeszcze ostatecznej kwalifikacji czynu, więc nie można określić przewidywanej kary - wyjaśnia asp. Mirosława Piątek z żywieckiej komendy.
Pani Daria opublikowała zdjęcia psa znad jeziora (czarny), gdyby właściciele szukali swojego pupila:
Brak komentarzy