Powiedzmy sobie uczciwie, w polskiej ekstraklasie Rekord Bielsko-Biała ma niewiele spotkań, w których musi zagrać na europejskim poziomie, by zdobyć trzy punkty. Trener Andrzej Szłapa tym razem nie musiał specjalnie motywować swoich graczy, wszak zespół z Laskowic jest mocny i chce włączyć się do gry o medal. Pytanie przed meczem było jedno. Czy może być to krążek w kolorze złotym?
Szybko stało się jasne, że odpowiedź na tak postawione pytanie może być jednoznacznie negatywna. Rekord w szarży, to zespół w polskiej futsalowej rzeczywistości formacja przypominająca polską husarię, która wbijała się z impetem w szeregi wroga czyniąc z niego miazgę. Bielszczanie szybko zdobyli bramkę, a później toczyli walkę z tylko jednym rycerzem Orła - bramkarzem Maciejem Foltynem. Ten trzymał się dzielnie, odbijał piłki, jedną za drugą, miał też masę szczęścia, bo piłka odbijała się od słupków i poprzeczki. Tuż przed pauzą gospodarze zrealizowali rozrysowany schemat i Alex Viana podwyższył rezultat.
Przy ogromnej dozie szczęścia na początku drugiej połowy mogło być tak, że goście doprowadziliby do remisu. Ale tak się nie stało, a po chwli dwie bramki zdobył Rekord i było po meczu.
Popławski 4, Alex Viana 20, 40, Janovski 30, Korpela 30, Morozov 38 (gs),
Rekord: Nawrat, Burzej – Janovsky, Bondar, Alex Viana, Korpela, Popławski, Kubik, Budniak, Marek, Surmiak, Biel, Gąsior, Iwanek.
Brak komentarzy