Czasem psioczymy na słaby poziom piłkarstwa ligowego w Polsce. Ale kibic czeka na taki mecz, który porwie, chwyci za serce, słowem taki, który się wspomina, czasem latami. Podbeskidzie Bielsko-Biała nie grało z Wigrami o wielką stawkę, ot o pierwszoligowe punkty, ale nikt chyba nie żałował, że wybrał się w przedświąteczny czas na Stadion Miejski.
Gospodarze szybko dali powody do radości, bo objęli prowadzenie w 6 minucie i grali naprawdę dobrze. Chwila nieuwagi w 37 minucie kosztowała "Górali" wiele, gdyż Rzuchowski faulując rywala w polu karny wyeliminował się z dalszej gry, co gorsza goście z karnego wyszli na prowadzenie, gdyż dwie minuty wcześniej doprowadzili do wyrównania.
Nastroje w zespole Podbeskidzia były minorowe, ale tuż po wznowieniu gry miejscowi wywalczyli jedenastkę, którą wykorzystał Rakowski dając drużynie "nowe życie". Kolejny stały fragment gry przyniósł gospodarzom kolejną bramkę, gdy świetnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Jaroch. Gdy wydawało się, grający w osłabieniu i z ogromną determinacją gracze Podbeskidzia utrzymają prowadzenie, w końcówce goście doprowadzili do wyrównania.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Wigry Suwałki 3-3 (1-2)
Rzuchowski 6, Rakowski 47, Jaroch 59 - Karbowy 36, Huertes 39, Piekarski 90.
Podbeskidzie: Fabisiak
– Gach, Jaroch, Jończy, Kostorz (90 Modelski), Mystkowski (74. Roginić),
Palavandishvili, Rakowski, Rzuchowski, Sabala (84. Oleksy), Wiktorski.
Wigry: Węglarz
– Bartczak, Biedrzycki (46. Pawłowski), Chrzanowski, Huertas,
Karankiewicz, Karbowy, Kwame, Kwaśniewski (72. Piekarski), Najemski,
Polkowski (17. Sabiłło) .
Sędziował: Paweł Pskit (Łódź).
Żółte kartki: Jończy, Palavandishvili – Biedrzycki, Węglarz, Kwaśniewski, Karankiewicz, Kwame. Czerwona kartka: Rzuchowski.
Brak komentarzy