Zarzycki łączy dwie epoki, tą komunistyczną i tą w wolnej Polsce. Wiem, że to trudne, ale w obu systemach potrafił zachować twarz. Komunistą nie był, choć stanowisko sekretarza Edwarda Gierka mogłaby o tym świadczyć. Jako ekonomista chciał zmienić sytuację gospodarczą w Polsce, ale wygrała jego pasja dziennikarska. Dziś młodzi adepci tego zawodu nie pamiętają, bo mają do tego prawo, ale nam starszym, nie wolno zapomnieć, że to właśnie m.in. Zarzyckiemu zawdzięczamy prawo autorskie i prawo prasowe. Znał, a przede wszystkim czuł te sprawy. Największym Jego atutem było to, że potrafił się porozumieć, miał nie tylko "dziennikarski nos" i znakomite pióro, ale miał wyczucie i społeczną wrażliwość.
Zaimponował w czasie, gdy odwaga miała swoją cenę, gdy w czasie stanu wojennego, który złamał wielu, On jako szef TVP Katowice odmówił zwolnienia dziennikarzy, których dziś nazwalibyśmy niepokornymi. Zapłacił za to posadą, lecz w środowisku zyskał niesamowity szacunek. Na owoce tego musiał czekać dekadę, bo wprawdzie zmienił się system, ale pamięć ludzka trwała. Nie musiał robić specjalnych kampanii wyborczych, by znaleźć się najpierw we władzach samorządowych, a potem w Sejmie. W 1999 r. otrzymał Krzyż Komandorski Orderu
Odrodzenia Polski. W 2000 r. pełnił czasowo obowiązki szefa Sojuszu
Lewicy Demokratycznej województwa śląskiego. Był posłem z okręgu bielskiego, osiadł w Żywcu. Cześć Jego Pamięci!
Brak komentarzy