Każdy, kto choć raz miał "przyjemność" przebywania w żywieckim szpitalu wie, że budowa nowego jest koniecznością. Wysłużony budynek, słabe wyposażenie, stare okna, sala, drzwi. Pacjent na pewno jeśli tam się udaje to jest w stanie wyższej konieczności, a jeśli ma wybór woli leczyć się w Bielsku-Białej lub Suchej Beskidzkiej. Do tego dochodzą całkiem spore długi żywieckiej placówki.
Osiem lat trwa budowa nowego szpitala w podżywieckiej Trzebini. Widać już, że jest bliżej niż dalej oddania inwestycji, a jeśli ktoś ma choćby blade pojęcie o budownictwie, to już teraz może sobie zdawać sprawę, że budynek będzie imponujący. Brakuje elewacji, wszędzie sporo materiałów budowlanych, nie ma zieleni wokół, ale gdy to nastąpi, będzie to skok o dwa wieku, czyli faktycznie tyle ile dzieli nas od przyszłego roku ?(otwarcie planowane jest na I kwartał 2020 roku), gdy planuje się otwarcie placówki do czasów, gdy powstawał obecny szpital.
Mało kto chce z własnej woli pójść do szpitala, ale mieszkańcy części regionu nie mogą się doczekać jej finalizacji także z innego powodu. Otóż, by szpital mógł funkcjonować potrzebny jest prąd i gaz. Mieszkańcy liczą, że będą mogli podłączyć się do gazowej instalacji i po kilku dekadach ciągłego nastawiania nowych butli, by zagrzać herbatę, będą funkcjonować jak ludzie w miastach, do których gaz dociera siecią. Mamy w końcu XXI wiek.
Brak komentarzy