Nadzorcy odkryli tysiące śniętych ryb. Drugie tyle było uwięzionych. Zaczęła się walka z czasem i natychmiastowa akcja ratunkowa.
- Nie było chwili do stracenia, szybka organizacja personalna, organizacja beczek do przenoszenia ryb i środka transportu, zgłoszenie do odpowiednich służb, żeby już kilkanaście minut później przystąpić do akcji. Strażnicy przetransportowali, ratując tysiące ryb: okoni, płoci, linów, karasi, kleni, boleni, jelców, jazi, uklei i szczupaczków - relacjonują.
Jak dodają, to nie pierwsza tego typu sytuacja. W ubiegłym roku SSR Żywiec również uczestniczyło w analogicznej akcji. Wtedy sprawa została zgłoszona. Pojawiła się informacja, że teren będzie pogłębiony, aby sytuacja się nie powtórzyła. A jednak się powtórzyła! Skąd tyle martwych ryb?
- Problem polega na tym, że woda jest spuszczana kilka razy dziennie z przepompowni, ryba wchodzi w ciąg nurtowy, następnie woda spływa do jeziora zostawiając „kałuże" i odcinając setki ryb, które giną w męczarniach z powodu braku tlenu. Nieuregulowanie tego odcinka powoduje ciągłe ubytki w rybostanie - czytamy na ich profilu w mediach społecznościowych.
Członkowie Społecznej Straży Rybackiej zwracają uwagę na okropne cierpienia zwierząt i braku nauki na błędach.
- Może, należałoby zaproponować kilku urzędnikom, włożenie głowy pod wodę do momentu zabraknięcia tlenu, aby mieli okazję poczuć na własnej skórze, że to nie są tylko ryby, które można traktować po macoszemu. To żywe istoty, które cierpią z powodu braku empatii i kompetencji pewnych osób - kwitują strażnicy.
Brak komentarzy