W kadrach obu drużyn sporo byłych ligowców, w składzie gości Łukasz Piszczek, były kadrowicz - lider, jeden z zarządców LKS Goczałkowice, sponsor klubu. Naprawdę rzadko się zdarza, by do III ligi przychodził zawodnik prosto z Bundesligi. Tak więc nie może dziwić, że na trybunach w Cygańskim Lesie zasiadł komplet publiczności. Spotkały się dwie najlepsze drużyny w tej lidze, było to widać i szkoda, że w III lidze zawody na takim poziomie odbywają się tylko od czasu do czasu.
Motywować gospodarzy nie trzeba było i niewiele brakowało, by już na wstępie Marcin Wróbel cieszył się z goli, bowiem najpierw piłka po jego uderzeniu odbiła się od poprzeczki, a po chwili od słupka. Miejscowi dopięli jednak swego, gdy po strzale Wróblewskiego z okolic pola karnego bramkarz gości nie miał szans na skuteczną interwencję. Gracze LKS Goczałkowice-Zdrój starali się odrabiać straty, jednak gospodarze grali ofiarnie w defensywie i choć takie nazwiska jak Ćwielong czy Hanzel próbowały, szarpały i strzelały, to na niewiele się to zdało. Po przerwie gospodarze uznali, że najlepszą obroną jest atak i podwyższyli prowadzenie po szarży Muchy i strzale Nowaka.
Rekord Bielsko-Biała – LKS Goczałkowice-Zdrój 2:0 (1:0)
Wróblewski 11, Nowak 63.
Rekord: Żerdka – Madzia, Pańkowski, Kareta, Żołna, Twarkowski (89 Kowalczyk), Nowak, Caputa, Wróblewski (66 Sobik), Wróbel (89 Kasprzyk), Waluś (62 Mucha).
LKS: Szczuka – Piszczek, Zięba, Magiera, Dokudowiec (62 Nowak), Hanzel, Kazimierowicz, Mońka, Dragon (62 Trytko), Furczyk (73 Matuszczyk), Ćwielong.
Brak komentarzy