Po ostatnim znakomitym meczu piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała rozbudzili apetyty kibiców. W mediach zaczęły się pojawiać artykuły o powrocie Górali do ekstraklasy, o nowej drużynie itp. Tyle, że I liga nie jest miejscem na wspaniałe popisy. Tą ligę trzeba po prostu wygrać, ale by tego dokonać musi być pot, krew i łzy. Trzeba żelaznej konsekwencji, mało brawury, a więcej bezczelności, by sobie poradzić i awansować do elity, gdzie już absolutnie należy się pokazywać, strzelać ładne bramki, dryblować i ładnie wyglądać w mediach. Wiem, nie jest to optymistyczne, ale prawdziwe. Kto nie wierzy, niech zobaczy kilka meczów I ligi. Wystarczy.
Podbeskidziu ten mecz nie układał się od początku. W 8 minucie trener Podbeskidzia musiał dokonać korekty w składzie, bo kontuzji doznał Bashlai. Wigry były aktywniejsze, sporo pracy miał Polacek, a raz musiał stanąć naprawdę na wysokości zadania. Na szczęście stanął. Nowy bramkarz Podbeskidzia nie miał jednak szans w 36 minucie, gdy Łapiński potężnym strzałem ulokował piłkę w bramce.
Po przerwie obraz gry zasadniczo się nie zmienił. Podbeskidziu było ciężko konstruować akcje, ale dzięki Polackowi trener Brede wciąż miał nadzieję i wprowadzał regularnie nowych graczy. Górale dopiero w końcówce osiągnęli przewagę, grali czasem nawet "na aferę", ale Wigry utrzymały minimalne prowadzenie do końca.
Wigry Suwałki - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-0 (1-0)
Łapiński 36.
Wigry:
Kąkolewski
– Gierlach (71. Bartczak), Sołdecki, Aftyka, Matuszewski, Łapiński (56.
Żebrakowski), Najemski, Piekarski, Karankiewicz (46. Huertas),
Sosnowski, Sauczek
Podbeskidzie:
Polacek
– Jaroch, Bashlai (8. Komor), Osyra, Modelski, Danielak, Sieracki (72.
Maj), Figiel, Nowak, Sierpina, Martin (64. Hilbrycht)
Brak komentarzy