Bielszczanie ostatnio najczęściej remisują i taki też wynik padł na stadionie niedawnego ekstraklasowca. Podbeskidzie wciąż zajmuje pozycję premiowaną awansem, musiałby się zdarzyć prawdziwy kataklizm, by pod Klimczokiem od sierpnia nie było ekstraklasy.
Goście byli faworytem i rzucili się na rywala od pierwszego gwizdka sędziego. Najlepsze okazje mieli Sierpina, Jaroch, Biliński, Danielak i Laskowski. Gospodarze z trudem przekraczali własną połowę i zapewne zdobycie bramki w tym czasie zagwarantowałoby sukces podopiecznym Krzysztofa Brede. W drugiej połowie obraz gry niewiele się zmienił, piłka po strzale Komora odbiła się od poprzeczki, a Roginić i Nowak zmarnowali dogodne szanse. Nieskuteczność gości sprawiała, że coraz odważniej poczynali sobie miejscowi i w 82 minucie Wołkowicz posłał piłkę w samo okienko. Rozpoczęło się oblężenie bramki GKS. W doliczonym czasie gry Osyra trafił w zamieszaniu podbramkowym i Górale na pewno z poczuciem wielkiej ulgi, ale i niedosytem usłyszeli końcowy gwizdek.
GKS Bełchatów – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (0:0)
Wołkowicz 82 - Osyra 90.
GKS: Niźnik – Szymorek, Kołodziejski, Czajkowski
(81 Grzelak), Wołkowicz, Golański (46 Thiakane), Biel (85 Flaszka),
Winsztal, Małachowski, Magiera, Sierczyński.
Podbeskidzie: Polaček – Jaroch (88 Rzuchowski), Komor, Osyra, Gach – Danielak, Figiel, Nowak, Sierpina – Laskowski (63 Sopoćko) – Biliński (58 Roginić).
Brak komentarzy