Jeśli większość spotkań kończy się walkowerami, to co by nie powiedzieć o
rozgrywkach, są one kpiną. Tak wygląda sytuacja w futsalowym Pucharze
Polski kobiet na szczeblu centralnym.
Obowiązkowo muszą w nim, grać kluby z
ekstraklasy i I ligi futsalu, do tego dochodzą zwycięzcy w wojewódzkich
turniejach. I wojewódzkie związki wywiązały się z zadania w terminie
informując, kto na ich terenie wygrał pucharowe zmagania.
Sprawę pokpił Polski Związek Piłki Nożnej, który na kwiecień wyznaczył mecze szczebla centralnego, podczas gdy trwa sezon na otwartych boiskach. To jest powodem, że większość klubów futsalowych postawiła veto i w rundzie wstępnej odbył się tylko jeden mecz!
W 1/16 finału przyznano pięć walkowerów (Rekord Bielsko-Biała miał wolny los). PZPN mając gdzieś ligowe obowiązki klubów podjął decyzję, że mecze 1/8 finału mają zostać rozegrane do 20 kwietnia. Rekord czeka wyjazdowy mecz z Wandą/Słomniczanką. Czy do tego meczy dojdzie, skoro Wanda chce się w I lidze utrzymać, a Rekord chce awansować do futbolowej ekstraklasy
I co najważniejsze. Komu ma służyć rozgrywanie halowych meczów, gdy na zewnątrz prawie 30 stopni ciepła? PZPN nęci pięcioma tysiącami za triumf w futsalowym PP. - Gramy w futsalowej ekstraklasie, piłkarskiej ekstraklasie, musimy grać w Akademickich Mistrzostwach Polski i teraz jeszcze w futsalowym Pucharze Polski.
Ja nie mam czasu z dziewczętami trenować, zresztą sprawa jest taka, że one są "fizycznymi trupami" już w kwietniu, a sezon trwa do końca czerwca - mówi Krzysztof Krok, trener najlepszej futsalowej drużyny w Polsce AZS UJ Kraków, w składzie której występuje bielszczanka Klaudia Kubaszek (na zdjęciu).
Brak komentarzy